Zamknięcie przychodni w Syryni to tylko jeden z wielu przykładów problemów, z jakimi boryka się system ochrony zdrowia na Śląsku. Sytuacja w regionie jest alarmująca – pacjenci zostają pozbawieni dostępu do podstawowej opieki, lekarze pracują ponad siły, a błędy i zaniedbania medyczne zbierają tragiczne żniwo. To nie pojedynczy kryzys, to rozkład systemowy.
W Syryni, miejscowości, gdzie zamknięcie przychodni odcięło mieszkańców od najbliższej pomocy medycznej, zabrakło nie tylko lekarzy – zabrakło systemu, który powinien chronić obywateli. Tego typu decyzje nie są neutralne: bez zabezpieczenia praw pacjentów, jak chociażby dostępu do dokumentacji medycznej, narusza się ich fundamentalne prawa. Ale to dopiero początek łańcucha nieszczęść.
Szpitale powiatowe na Śląsku, w tym te w Mysłowicach, są na skraju wydolności. Placówki zmagają się z dramatycznym brakiem personelu, zwłaszcza internistów i chirurgów. Dyrektorzy biją na alarm: kiedy leczenie pacjenta kosztuje średnio 2700 zł, a NFZ refunduje jedynie 2000 zł, szpital nie ma szans wyjść na prostą. Długi rosną, personel się kurczy, pacjenci czekają.
Ten deficyt ludzi prowadzi do przeciążenia istniejącej kadry, a to z kolei stwarza idealne warunki do błędów medycznych. Rzecznik Praw Pacjenta stwierdził szereg nieprawidłowości na śląskich SOR-ach i izbach przyjęć. W jednym z najtragiczniejszych przypadków pacjent z bólem w klatce piersiowej i objawami tachykardii był przewożony między szpitalami, bo nigdzie nie było dla niego miejsca. Nie przeżył. Ten dramat nie był wynikiem złej woli – był wynikiem systemowego chaosu.
Fundacja My Pacjenci szacuje, że w Polsce dochodzi rocznie do 20–30 tysięcy nieszczęść wynikających z błędów w ochronie zdrowia. Aż 90% dotyczy kilku powtarzalnych obszarów: położnictwa, zakażeń szpitalnych, lekceważenia objawów zawałów i udarów, powikłań po operacjach tarczycy, pozostawionych ciał obcych oraz stomatologii. Na Śląsku, gdzie personel pracuje ponad siły, ryzyko popełnienia takiego błędu jest szczególnie wysokie.
Szpitale, próbując radzić sobie z brakami kadrowymi, zatrudniają lekarzy i pielęgniarki na umowach cywilnoprawnych. To rozwiązanie tymczasowe, które w dłuższej perspektywie prowadzi do jeszcze większego wypalenia zawodowego i odejść z zawodu. Według danych, aż 50% menedżerów placówek medycznych wskazuje wypalenie jako główny problem personelu, a 33% z nich potwierdza, że prowadzi ono do rezygnacji z pracy.
Skala kryzysu nie ogranicza się jedynie do Śląska. Polska – według danych OECD – ma jeden z najniższych wskaźników liczby lekarzy i pielęgniarek w Europie: 3,4 lekarza i 5,7 pielęgniarki na 1000 mieszkańców, podczas gdy średnia w krajach OECD jest znacznie wyższa. Ale to właśnie na Śląsku, gdzie gęstość zaludnienia jest wysoka, a liczba pacjentów wciąż rośnie, te braki są najbardziej dotkliwe.
Eksperci są zgodni: sama poprawa finansowania nie wystarczy. Potrzebna jest kompleksowa reforma – taka, która obejmie nie tylko budżet, ale także sposób zarządzania, szkolenia, rozliczania błędów i zabezpieczania pacjentów. Bez tego kolejne Syrynie będą znikać z mapy opieki zdrowotnej, a pacjenci pozostaną z bólem, strachem i bezradnością.
System ochrony zdrowia w Polsce kona – na Śląsku robi to szybciej niż gdziekolwiek indziej. Ile jeszcze ludzkich tragedii potrzeba, by to się zmieniło?
Piotr Tasarek
służba zdrowia, Śląsk, przychodnia Syrynia, braki kadrowe, błędy medyczne, niedbalstwo lekarzy, przeciążenie personelu, śmierć pacjenta, zamykanie przychodni, szpitale powiatowe, NFZ, niedofinansowanie, izba przyjęć, szpitalny oddział ratunkowy, Rzecznik Praw Pacjenta, wypalenie zawodowe, umowy cywilnoprawne, zakażenia szpitalne, położnictwo, uszkodzenia nerwów, reforma systemu zdrowia, OECD, liczba lekarzy, brak pielęgniarek, dokumentacja medyczna, systemowe zaniedbania, tragedie pacjentów
Copyright: © 2025 regionslask.pl